Jesień z XST1144F

« Powrót

Jesień z XST1144F

Kolejny raz przyszło mi pisać o tym blanku. Za pierwszym razem łowiłem tym kijem w trakcie boleniowych testów i zakończyły się tak, że Batson został u mnie na stałe, jednak czas pokazał, że znalazłem dla niego lepsze zastosowanie niż łowienie boleni.

Owszem, bolenie tym kijem mogę dalej wyjmować jak wyjmowałem, ale po kilku latach łowienia tego gatunku długimi wędkami odkryłem, że dużo przyjemniej łowi się je krótszymi, więc teraz mam innych boleniowych faworytów. Czasem, kiedy mam zamiar łowić tylko jednym kijem i potrzebuję czegoś uniwersalnego, biorę ze sobą tylko Batsona, bo to właśnie taki rzeczny uniwersał, którym złowimy metrowego sandacza i kilowego klenia. Oprócz sumów blank ten ma na koncie już chyba wszystkie rzeczne drapieżniki z naciskiem na sandacze, szczupaki, bolenie i nieprzypadkowe brzany, bo jak chciałem dość siłowo holować brzanę, celowo brałem właśnie ten kij. Owszem, do łowieni kleni i jazi nie będzie to najlepszy wybór, ale jeśli mamy ze sobą jeden kij, a akurat na przelewie spławiają się ładne kleniory, spokojnie damy radę podać mniejszą przynętę. Na tym polega rzeczne łowienie, tu mnogość i zmienność miejsc powoduje, że musimy użyć sprzętu który poradzi sobie w różnych sytuacjach z różnymi przynętami. Na przykosie gdzie bije boleń przyjdzie nam użyć dość ciężkiej przynęty którą musimy posłać na dużą odległość. Na przelewie gdzie chcemy złowić brzanę trzeba z kolei posłać małego woblerka i precyzyjnie poprowadzić go przy krawędzi przemiału. Mijając głęboką, szybką rynnę nie będziemy mogli się oprzeć żeby postukać ciężką gumą po zaczepowym dnie. Uniwersalność tego kija bierze się chyba z połączenia miękkości przy wyrzucie i mocy przy holu.

W pierwszej połowie września kiedy temperatury często oscylują w okolicy 20 stopni pływam za boleniami, które w tym okresie są agresywne, we wspaniałej kondycji i mocno walczą. To piękne łowienie, słońce, koszulka z krótkim rękawem i szybkie obławianie wielu miejsc w ciągu jeszcze długiego dnia, żeby poczuć kopnięcie grubej rapy. To w sumie dla mnie takie boleniowe ostatki, wraz z nadejściem ochłodzenia coraz częściej zwracam uwagę w kierunku głębszej wody w poszukiwaniu głównie sandaczy i ewentualnie szczupaków. Owszem, można jeszcze trafić gdzieś na jakieś stadko grubych rap, które trzeba wtedy łowić w pół wody lub z dna, ale wychodzę z założenia, że jeśli mam łowić z dna to niech to będą sandacze. Od kilku sezonów na sandaczowe łowy zabieram ze sobą właśnie tego Batsona. Doświadczony sandaczowiec wie, że w przypadku tej ryby również trzeba wykazać się elastycznością w dopasowaniu do konkretnych miejsc. Szybkie zaczepowe burty, wolniejsze rynny, rafy, przykosy i okolice ostróg to najpewniejsze miejsca połowu tego gatunku. Różnorodność miejsc sprawia, że często trzeba użyć różnych przynęt w połączeniu z różnymi technikami ich prowadzenia. Sandacz to ostrożna i kapryśna ryba, która ma swoje dni i czasy żerowania, więc często trzeba trochę pokombinować, żeby sprowokować szczególnie dużego i leniwego smoka do brania. Rozpiętość stosowanych gramatur obciążenia gumowych przynęt będzie spora, od 15 do 35g i dla tego potrzebujemy kija który poradzi sobie zarówno z lekką jak i ciężką przynętą. Problem z lżejszą przynętą objawi się tym, że będziemy słabiej czuć co dzieje się na końcu linki. Z ciężką będziemy doskonale czuć jak przynęta stuka o dno, ale w tym przypadku blank musi wytrzymać i prawidłowo obsłużyć 35g ołowiu plus 5g gumy. Pewnie część czytelników będzie zaskoczona, że o tyle można przeciążyć ten blank, ale wierzcie mi, dla niego to nie problem. Jest na tyle czuły że możemy stosować różne techniki z różnymi obciążeniami.

To jak wygląda hol na tym kiju opiszę na przykładzie jesiennego sandacza, który jest na zdjęciu. To było chyba najładniejsze branie ubiegłej jesieni. Nie było to tak często opisywane pstryknięcie, trącenie czy zluzowanie linki, a brutalne trzepnięcie z opadu. Odruchowe wcięcie spowodowało, że kij bardzo szybko zareagował wyginając swoją szczytową część. Początkowo ryba nie wiedziała co się dzieje, więc nie stawiała dużego oporu. To moment kiedy nie wiemy jeszcze z jakim przeciwnikiem mamy do czynienia. Kilka pompek, mam rybę pod sobą i dopiero tutaj zaczyna się „jazda”. Sandacz ostro bije w dno za nic nie chcąc wyjść do wierzchu i wyginając blank po sam dolnik. To jest piękne w tym kiju, praca na całej długości przy zachowaniu mocy pozwalającej przytrzymać dużą rybę w rzecznym nurcie. Ryba szaleje gdzieś w pół nurtu, a ja wypatruję go w wodzie. To chyba najpiękniejsza chwila holu, widok wyłaniającej się z głębi dużej ryby. Sandacz jest wyjątkowo silny, ale po wyjęciu nie dziwi mnie to, jest w świetnej formie, widać że nie głodował. Przynęta tkwi w idealnym miejscu, pewnie na środku górnej szczęki. Po krótkiej sesji wypuszczam go do wody, jest w takiej kondycji, że na pożegnanie funduje mi niezły prysznic. To była ostatnia moja ryba w ubiegłym roku. Przed wypłynięciem marzyłem dokładnie o takim sandaczu. Po wyjęciu ryby spojrzałem na moją rzekę i podziękowałem jej, że kolejny raz dostarczyła mi tyle radości. Cieszę się, że pomógł mi w tym mój sandaczowy Batson.

Z wędkarskim pozdrowieniem
Jan Soroka

« Powrót

Ten serwis wykorzystuje pliki cookies (tak zwane ciasteczka). Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies w celu dostosowania serwisu do indywidualnych potrzeb użytkowników oraz do celów statystycznych i analizy ruchu. Jeśli wyrażasz zgodę na ich używanie, będą zapisywane w pamięci przeglądarki (w jej ustawieniach możesz zmienić preferencje dotyczące cookies). więcej »

Akceptuję, ukryj ten komunikat